poniedziałek, 19 marca 2012

Nie karzmy poszkodowanych


foto: interia.pl


Podczas jednego z wczorajszych meczów (nie ważne jakiego, bo takie sytuacje mają sytuację w każdym) doszło do dość kuriozalnej akcji. Jeden z zawodników atakujących walcząc o piłkę dość solidnie poturbował defensora drużyny przeciwnej. Było to na tyle poważne, ze zawodnik po starciu leżał na murawie przez dłuższa chwilę, co zmusiło sędziego do przerwania gry i wezwania służb medycznych. Po opatrzeniu zawodnika nakazem odgórnym jest by opuścił on plac gry. Jako, że był to obrońca drużyno było zmuszona grą przez chwilę trójką defensorów. I wtedy napastnik, który przed chwilą dość brutalnie potraktował rywala pomknął lewą flanką korzystając z nieobecności jednego zawodnika. Szczęście w nieszczęściu, że nie udało mu się wykorzystać tej akcji i strzelić gola, bo poszkodowani mogliby czuć się bardzo poszkodowani. Zawodnik atakuje rywala dość brutalnie i z tego korzysta, ponieważ rywal musi opuścić plac boiska? Czy nie brzmi to absurdalnie? Dlaczego cierpieć chwilowe osłabienie mają nie ci którzy powinni? Zwłaszcza, że taka nagła strata zawodnika, tym bardziej obrońcy wprowadza sporo zamieszania. Mimo, ze wiele drużyn ma opracowane schematy przedstawiające kto ma kogo zastąpić w razie chwilowej kontuzji, to jednak sam fakt, że musza oni grać w osłabieniu nie z własnej winy jest dość nielogiczny. 

Dlatego mój pomysł jest prosty. W momencie kiedy sędzia stwierdza, ze zawodnik musi zejść z boiska przez groźny  tak ze strony innego gracza, niech ten drugi też zejdzie z placu gry. Proste i chyba sprawiedliwe rozwiązanie, nie wymagające żadnego przystosowania systemu. Wiem, ze taki pomysł był już częściowo poruszany w ostatnim czasie i jednym z głównych argumentów przeciw był fakt, ze w momencie gdy taki zawodnik zejdzie z boiska mięśnie mogą mu ostygnąć i po powrocie będzie bardziej narażony na kontuzję. Dla mnie jest to zupełnie absurdalne z prostej przyczyny: kto kazałby mu stać w miejscu poza boczną linią boiska? Niech sobie truchta, skacze, rozciąga się i nie ma żadnego problemu. W czasie normalnej gry także kilka razy zdarza się, że zawodnik wręcz staje w miejscu przez minutę czy dwie w totalnym bezruchu. Zresztą co ma powiedzieć w tym samym momencie ten opatrywany przez medyków? On jest tym bardziej narażony na uraz, ponieważ nie dość, że dopiero co został mocno uderzony przez rywala to jeszcze pozostaje w bezruchu poza boczną linią boiska. 

Wielu ludzi powie. To jest tak nieważny i marginalny element futbolowego meczu, że nie warto się nim zajmować. Skupmy się teraz na błędach sędziowskich, bo one są wielka plagą. Trudno się z tym nie zgodzić ale jednak takie małe szczegóły także mogą zaważyć na wyniku spotkania, podobnie jak niezauważony spalony czy nieuznany prawidłowy gol. Kiedy będzie to mecz o pietruszkę to nikt na to nie zwróci wielkiej uwagi ale wyobraźmy sobie, że w meczu o awans do ćwierćfinału Polska przegrywa z Czechami 1:0 po golu Tomasa Rosickiego, niedopilnowanego przez Łukasza Piszczka. Niedopilnowanego, ponieważ zawodnik Borussi leżał w tym momencie poza linią boiska. Leżał tam, ponieważ minutę wcześniej w starciu z pomocnikiem Arsenalu został brutalnie potraktowany. Wtedy myślę, ze mój pomysł znalazłby wielu zwolenników. No ale oby nas to nie spotkało. Już odpukałem w niemalowane...


PW

5 komentarzy:

  1. Gdy widzę tytuł z kropką na końcu przestaję czytać tekst

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie oceniaj książki po okładce :) Dzięki za spostrzegawczość z odruchu pisząc zdanie pojawiła się i kropka. Teraz można już czytać bezproblemowo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie sytuacje są bardziej irytujące jak zawodnik opatrzony przez służby medyczne jest gotowy do gry a sędzia nie chce go wpuścić na murawę (nie widzi, albo ma inne powody)

    Rzeczywiście powinno się coś z tym zrobić, ponieważ drużyna traci zawodnika (często) nie ze swojej winy..

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko fajnie tylko to nie jest Twoj pomysl:) Fifa rozwaza takie rozwiazanie juz od ladnych kilku lat. Jak na razie jednak nic nie zmienili.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze mnie to zastanawia jak można nad takim pomysłem rozważać kilka lat. Przecież to kwestia miesięcy, w ostateczności roku. Jest pomysł. Jeżeli uznajemy, że może się udać to przeprowadzamy testy jak to wychodzi w praktyce. Jeżeli wychodzi dobrze to to przyjmujemy, jeżeli nie to odrzucamy i już. Zwłaszcza, ze gdyby zyskało to aprobatę FIFA to nie wymagałoby żadnych zmian technologicznych.

    OdpowiedzUsuń