niedziela, 8 kwietnia 2012

Znamy już mistrza?

foto:futbolnews.pl

Tekst miał pojawić się już wczoraj na gorąco, ale niestety przygotowania świąteczne dosięgają także redaktorów Play-and-ball. Sam hit naszej ekstraklasy Legia-Ruch oglądałem jednym okiem znad odkurzacza, ścierki do kurzu lub puszki z ananasami, którą próbowałem otworzyć lecz co najważniejsze udało mi się ujrzeć.

Przechodząc jednak do sedna wczorajsze spotkanie, po serii szlagierów w konwencji "pokażmy dlaczego polski futbol jest na dnie", w końcu dało się oglądać. Legia i Ruch zapewniły nam piłkarskie wydarzenie na dość przyzwoitym poziomie. Nie sam poziom jednak był najważniejszy lecz rozstrzygnięcia meczu. Legia pokonując Ruch dość wyraźnie powiedziała, że ona to mistrzostwo kraju jednak chce, a patrząc na wyniki poprzednich kolejek wszystkie drużyny robiły wiele by na czele tabeli się nie znaleźć. Widzimy też, że aktualnie jedynie klub ze stolicy może zdobyć tytuł. Za plecami warszawskiej jedenastki znajduje się aktualnie wrocławski Śląsk, który nie myśli chyba teraz już o wygranej w lidze, a raczej o tym czy ze złości na Solorza wyrzucić dekoder Cyfrowego Polsatu i przejść z Plusa do Play czy może poczekać na cud, który sprawi, że w tak wielkim mieście jednak ktoś będzie chciał wielką piłkę. Ruch do Legii traci już cztery punkty i wczorajsze spotkanie pokazało, że jednak nie jest to drużyna na mistrzostwo. To trzecie miejsce, które zajmują aktualnie i tak jest na wyrost. Kolejka zostanie dokończona jeszcze jutro więc dopiero wtedy będziemy znać wszystkie wyniki 25 serii rozgrywek ale już dziś spróbujmy określić, kto ma jaki rozkład jazdy i jakie szanse na końcowy sukces. 

Legia Warszawa
Rozkład: Widzew (w), Lech (d), Jagiellonia (d), Lechia (w), Korona (d),

Aktualnie murowany faworyt. Chociaż ich gra czasem nie zachwyca to i tak robią najlepsze wrażenie, ze wszystkich klubów w polskiej ekstraklasie. Jak na razie nie zawodzi mieszanka młodości z doświadczeniem co najlepiej zobrazował wczorajszy mecz. Pierwszą bramkę zdobył młody Kucharczyk będący wychowankiem, a drugą Ljuboja, który do najmłodszych nie należy. Terminarz także mają bardzo dobry. Z trudnych spotkań wszystkie graja u siebie, zresztą ostatni, najtrudniejszy mecz z Koroną może być już rozgrywany właściwie o nic. Kluczowy będzie mecz z Lechem na Łazienkowskiej. Jeżeli Legia to spotkanie wygra, mistrzostwo ma praktycznie zapewnione.

Szanse na mistrza: 55%

Śląsk Wrocław
Rozkład: Podbeskidzie (w), Lechia (w), Zagłębie (d), Jagiellonia (d), Wisła (w),

Wrocławianie w końcu wygrali mecz. Jednak 1:0 z Bełchatowem chyba nikogo nie usatysfakcjonowało. W dodatku w tle rozgrywa się bitwa o finanse Śląska w przyszłym sezonie, bo ochoty na dokładanie kasy ma Solorz coraz mniej. To na pewno nie pomaga zawodnikom w walce o punkty. Zwłaszcza, że oni sami po nieudanym ligowym stracie marzą już chyba o tym, by to się wszystko skończyło. Miała być walka o mistrza, a na razie jest bardziej walka o honor. Wiarę w końcowy sukces może napędzać jedynie terminarz. Jeżeli uda się wygrać, jakimś cudem, dwa najbliższe mecze wyjazdowe, a Legia straci punkty z Poznaniem, Wrocław wróci do walki o mistrzostwo. Wtedy ostatni mecz z Wisłą może mieć wielką wagę, zwłaszcza, że pan Solorz będzie patrzył z góry. Mistrzostwo kraju mogłoby sprawić, że znów zainteresowałby się inwestowaniem w klub. 

Szanse na mistrza: 20%

Ruch Chorzów
Rozkład: Górnik (d), Polonia (w), ŁKS (d), Cracovia (w), Lechia (d),

W Chorzowie po meczu z Legią na pewno pękła pewna bańka o nazwie "mistrzostwo". Grunt by jednak teraz szybko się pozbierano i grano dalej. Bo niby nikt o walce o pierwsze miejsce nie mówił poważnie, ale idę w zakład, że każdy z chorzowskich piłkarzy czy działaczy w głowie marzył o tym, jak pięknie by było gdyby zdobyli złote medale. Szczęściem Ruchu jest trener Fornalik, który na pewno nie pozwoli rozkojarzyć się zawodnikom, przed którymi same trudne spotkania. Najpierw Derby Śląska, potem mecz z wciąż (teoretycznie) walczącą o mistrzostwo Polonią, a potem trzy kolejne z drużynami rozpaczliwie walczącymi o utrzymanie w lidze. Zdobycie kompletu 15 punktów byłoby najprawdopodobniej cudem, a tylko taka ilość może pozwolić walczyć o mistrzostwo. Cztery punkty straty to jednak spory dystans.

Szanse na mistrza: 15%

Korona Kielce
Rozkład: Lech (d), Zagłębie (d), ŁKS (w), Bełchatów (w), Widzew (d), Legia (w),

Przed Koroną jeszcze sześć kolejek. Jeżeli w Lany Poniedziałek nie postraszy dyngusem poznaniaków i nie zniweluje straty do Legii do czterech oczek o mistrzostwie może zapomnieć. Zresztą sam fakt, że po 25 kolejkach zespół z Kielc jest w gronie walczących o mistrzostwo jest wielkim zaskoczeniem dla wszystkich wliczając w to zapewne samych kibiców Korony. Jak słychać z obozu ekipy trenera Ojrzyńskiego nikt tam nie mówi nawet o walce z Legią, a raczej o tym, że miło by było, gdyby udało się wywalczyć podium na koniec sezonu. A na to szanse są spore. Jeżeli Kielczanie pokonają Lech będą mieli tyle samo punktów co Ruch i chyba ciut lepszy terminarz. Jedynym naprawdę trudnym spotkaniem będzie to z Legią lecz może okazać, się, że Warszawiacy będą już mieli zapewniony tytuł i mniej chęci do walki o kolejne punkty ligowe.

Szanse na mistrza: 7%

Polonia Warszawa traci już siedem punktów do lidera więc szanse na mistrzostwo są bardzo znikome. Jedynie cud w postaci kompletu punktów i fatalnej postawy Legii, Śląska, Ruchu i Korony dałby drużynie Michniewicza  mistrzostwo. Ciężko więc na to liczyć, choćby nie wiem na ilu księży modlących się za Polonię zatrudniły prezes Wojciechowski. Podobna sytuacja jest w Poznaniu. Lech jednak najpierw musi pokonać wyżej notowaną Koronę na wyjeździe, by zrównać punktami z Kielczanami i Polonią. A wtedy droga do mistrzostwa jest taka jak u wspomnianej chwilę wcześniej drużyny ze stolicy czyli długa, wyboista i strasznie męczącą. 

Szanse na mistrza dla Polonii: 2%
Szanse na mistrza dla Lecha: 1%

PW





sobota, 7 kwietnia 2012

Wesołych i pogodnych świąt!



Redakcja Playballa życzy wszystkim naszym czytelnikom wesołych Świąt Wielkanocnych! Niech zbliżające się Euro 2012 będzie udane dla nas - polskich kibiców - oraz  piłkarzy, a kończący się sezon niech obfituje w piękne gole i emocjonujące mecze. Kibicom Chelsea, Bayernu, Barcelony i Realu życzymy emocji w Champions League i - niech wygra najlepszy! Fanom pozostałych klubów życzymy aby kończący się sezon dał im wiele uśmiechu, a cele założone przez ich piłkarzy zostały zrealizowane! 

Najważniejsze jednak - wszystkim - bez wyjątków - życzymy zdrowia, szczęścia i radości!

Wesołych Świąt!


Cała redakcja play-and-ball!

piątek, 6 kwietnia 2012

Piłka nożna należy do Hiszpanii?

foro.metinworld.es

Jak ironicznie jest teraz przypominać, że to Anglicy wymyślili i zakrzewili piłkę nożną na półwyspie Iberyjskim. No ale cóż kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. 

Obecny czas to moment kiedy nie tylko wspomniana już piłka angielska ale i niemiecka, włoska, francuska czy jakakolwiek inna mająca chęć zaistnieć w Europie musi z zazdrością patrzeć na to co robią Hiszpanie. Przez tyle lat cierpiący, zwłaszcza przez grę własnej reprezentacji podwładni Jana Karola I zawłaszczyli sobie futbol na własność i oddawać nie zamierzają. Wpadli w niesamowity trans podążania za wygraną i dystansowania się od reszty Europy. Obecny mistrz świata? Hiszpania. Europy? Hiszpania. Aktualny zdobywca Ligi Mistrzów? Klub hiszpański. Aktualny sezon nie zapowiada się inaczej, raczej będzie potwierdzeniem tej tezy. El Clasico w finale Ligi Mistrzów było wywoływane od samego początku i ma spore szanse się ziścić. Zresztą nawet jeżeli Barcelonę pokonała by Chelsea (z dwoma Hiszpanami w składzie) lub Bayern uporałby się z Realem, to faworytem w finale będzie któryś z przedstawicieli La Liga. W finał angielsko-niemiecki uwierzyć mi ciężko, patrząc na formę zespołów Mourinho i Guardioli. Jak pokazały dzisiejsze wyniki ćwierćfinałów Liga Europy także została zdominowana przez kluby Primera Division. Valencię, Athletic Bilbao i Atletico Madryt dopełnia sąsiad z bliskiej Portugalii - Sporting Lizbona. Zastanawiać może skąd wzięły się tak świetne występy drużyn z Hiszpanii. Co do reprezentacji sprawa wydaje się dość prosta. Od zawsze posiadała ona wielki potencjał, teraz został on w pełni wykorzystany. Vincente del Bosque, a wcześniej Luis Aragones doskonale wykorzystali zgranie piłkarzy FC Barcelony, dołączyli do tego świetnych piłkarzy Realu Madryt i stworzyli maszynę do wygrywania. Często w średnim stylu, jak podczas ostatniego mundialu gdzie najczęściej osiąganym przez nich wynikiem było 1:0 ale była to miła odmiana dla fanów przyzwyczajonych do tego, ze La Furia Roja wcześniej "grała pięknie jak nigdy, a przegrywała jak zawsze". Jeżeli chodzi o dominację klubową to głównym aspektem napędzającym jest polaryzacja ligi. Od kilku lat liczą się jedynie dwie drużyny, tworzące potęgi piłkarskie nie zagrożone przez resztę ligi. To sprawia, że rywalizacja między nimi jest zacięta jak nigdy. Zwłaszcza teraz kiedy każda  z nich nawet w polityce kadrowej opiera się na innych zasadach. FC Barcelona oparła skład na wychowankach, Real na piłkarzach zakupionych. A na tych, dzięki prezesowi Perezowi może sobie pozwolić i np. ściągnąć największą gwiazdę z konkurencyjnej ligi angielskiej czyli Cristiano Ronaldo.  Właśnie ten transfer był dla mnie swoistym przekazaniem w pewien sposób pałeczki w sztafecie najlepszych lig Europy. CR7 to zresztą razem z Leo Messim  piłkarze uznawani przez świat futbolu za najlepszych. Ciężko rozstrzygnąć jednoznacznie który jest lepszy ale mało kto ma wątpliwości, że to top 2 piłki nożnej. Obaj grają dla zespołów prawie kompletnych gdzie ciężko znaleźć słabe punkty. Razem z Ronaldo odeszły z ligi angielskiej tryumfy w Champions League. Manchester doszedł oczywiście dwukrotnie do samego finału LM lecz za każdym razem musiał uznawać wyższość FC Barcelony, klubu z Hiszpanii rzecz jasna. Zwykłego fana, nie oglądającego na co dzień ligi hiszpańskiej może zadziwić fakt, że tak świetnie w pucharach radzą sobie inne zespoły La Liga jak Valencia, Athletic czy Atletico. Okazuje się po prostu, że w tej lidze o tytuł walczą dwie drużyny nie dlatego, że reszta jest tak słaba lecz one są po prostu tak dobre. Moja opinia jest oczywiście subiektywna ale uważam, że i Real i Barca byłyby murowanym faworytami w każdej lidze świata. Swoje zdanie opieram głównie na rezultatach jakie osiągają te kluby w starciach z drużynami z pozostałych lig.

Próbowałem znaleźć czy w dziejach futbolu był już moment takiej dominacji. W ostatnich czasach nie było takiej sytuacji, a jedyna jaka nasuwa mi się na myśl z czasów prawie antycznych dla wielu obecnych kibiców to czasy kiedy Brazylia zdobyła w 1962 roku Mistrzostwo Świata, a Santos z Pele w składzie rządził piłką Ameryką Południowej. 

Oczywiście fakt, że teraz piłką nożną rządzi Hiszpania jest jedynie przejściowy, choć to wielki ewenement na skalę historyczną. Piłka nożna jest bardzo zmienna więc za jakiś czas na czele hierarchii klubowej będą stali przedstawiciele innej nacji Starego Kontynentu. La Furia Roja także nie będzie wygrywać wiecznie, być może już po tegorocznym EURO będziemy musieli rewidować powyższą tezę. Ale dopóki to piłkarze z półwyspu Iberyjskiego rządzą warto o tym pisać i się zachwycać ich grą. Choćby po to by móc się z tego śmiać za kilka lat.

wtorek, 3 kwietnia 2012

Precz z komuną!


Czy tak powinno wyglądać nowe logo PZPNu? /źr. google.images


Ten tekst miał być poświęcony stricte Grzegorzowi Lacie (który dalej jest prezesem PZPNu – przepraszamy wszystkich kibiców za stworzenie złudnej nadziei naszym żartem prima aprilisowym), ale niestety musimy „otworzyć się” na całe – zatrute środowisko – PZPNu.

Od 20 lat w Rzeczypospolitej Polskiej panuje demokracja i (z tego co wiem) system komunistyczny został przez Polaków obalony. Cóż PZPN jak po raz kolejny widać to nie jest Rzeczpospolita Polska a osobne państwo - z totalitarnym systemem politycznym jako ustrojem. Najgorsze jest jednak to, że totalitarne państwo PZPNu, ściera się z demokratycznym państwem Polskim w czasie piłkarskich spektakli organizowanych dla postronnych kibiców.
Pan komunista, walczący pod sztandarem sierpa i młota (zgodne ze stanem faktycznym) czyli delegat PZPNu Andrzej Szczepański uznał, że flaga wywieszona przez kibiców Polonii Warszawa na meczu ze Śląskiem Wrocław z „bardzo obraźliwym i wzbudzającym nienawiść” napisem… precz z komuną, zagraża autonomii komunistycznej autonomii działającej na terenie RP czyli PZPNowi – bo jak inaczej wyjaśnić to co zdarzyło się podczas ostatniej kolejki Ekstraklasy? Zasady kierujące dygnitarzami związkowego „betonu” zakrawają na absurd! Wzburzony delegat wysyła ochronę aby ściągnęła transparent i pośrednio… wznieca stadionową awanturę! Na forach internetowych łatwo możemy dostrzec porównanie tego meczu do spotkania ze Związkiem Radzieckim w czasie piłkarskich Mistrzostw Świata w Hiszpanii w 1982 roku, gdzie Polacy mogli w komunistycznej TVP flagę tą podziwiać (przypadkowo, bo przypadkowo ale jednak). Podobnie było w czasie potyczki Lechii Gdańsk z Juventusem Turyn.
Dzisiaj natomiast, delegat wysyła „do walki z bandytami bohaterską ochronę”, która w białych kaskach (czyżby ZOMO?) … gazuje kibiców. Niestety, mamy kolejny powód dlaczego na PZPN mówi się „ostatni bastion PZPRu”.

"A na drzewach zamiast liści, będą wisieć komuniści" - ta flaga Lechii wzbudza w PZPNie kontrowersje od paru lat


Nasuwa się natomiast pytanie - co zrobić z PZPN? Czy to nie jest czas, żeby rząd zabrał się za tą „czerwoną hołotę” i rozpędził towarzystwo aby nasza – demokratyczna – polska piłka rozwijała się? Delegaci w PZPN mają problem ze znalezieniem stadionu na Puchar Polski bo (choć nikt tego nie mówi) wszyscy boją się awantur. Czy jednak nie jest tak, że to sam PZPN takie awantury wznieca?

Niżej prezentujemy filmik nagrany przez kibica Polonii na którym widać jakże bohaterską akcję ochrony: 


 
Mal

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Eh te nasze kluby ...




Nazwa The NextGen Series przeciętnemu kibicowi nic nie mówi, lecz fanatykom footballu oraz zarządom klubów już powinna. The NextGen Series to międzynarodowy turniej do lat 19 dla drużyn ze szkółek piłkarskich w całej Europie. Pomysłodawcą rozgrywek jest Mark Warburton, który zmierza do tego, aby turniej stał prototypem seniorskiej Ligi Mistrzów. Turniej ma dać juniorom przedsmak tego, co dzieje się w footballu na najwyższym poziomie, a także pomóc wejść do pierwszej drużyny swojego zespołu. 

Pierwsza edycja rozgrywek zakończył się tydzień temu. W turnieju wzięło udział szesnaście zespołów z całej Europy. Pojawili się drużyny największych szkółek: FC Barcelona, Ajax Amsterdam, Inter Mediolan, Liverpool, jednak nie tylko wielkie firmy grały w tym turnieju. Do rozgrywek może zgłosić się każdy, dlatego razem z Europejskimi potentatami wystąpiły także FK Molde, Rosenborg Trodheim oraz FC Basel. W finale Londyńskiego turnieju zagrali młodzi piłkarze Interu oraz Ajaxu Amsterdam. Lepsi okazali się piłkarze z Mediolanu pokonując Holendrów 6:4.



Ze względu na duże zainteresowanie organizatorzy zapowiedzieli, że przyszłym sezonie rozgrywki rozrosną się do 32 drużyn. Warto także zaznaczyć, że przelot oraz zakwaterowanie w 100% pokrywa organizator.

Gdzie w tym wszystkim jest Polska? Przegląd po naszych klubach zrobili dziennikarze Sport.pl. Okazało się, że żaden z Polskich klubów nie zgłosił młodzieżowej drużyny.  Jakie są powody?   Okazuje się, że wiceprezes Lech Poznań nie wiedział o takich rozgrywkach mówiąc: "A co to za rozgrywki, bo mało o nich wiemy? Musimy się zastanowić. Nie mam jeszcze zdania, ale pochylimy się nad tym i omówimy sprawę w zarządzie”. Początkowo zainteresowana była także Legia, lecz Pan Miklas zmienił zdanie i stwierdził, „że się wstrzyma, aż rozgrywki przejmie UEFA”  Kolejną dziwną postawę zajmuje Zagłębie Lubin, które twierdzi, że klub czeka na zaproszenie do turnieju. Do Wisły Kraków lepiej nie zaglądać, ponieważ tam jeden wielki bałagan. Ostatni właściciel wymienił prezesa, wiceprezesa oraz trenera, więc tam nikt nic nie wie.

Polityka naszych polskich klubów jest niezrozumiała, a tłumaczenia zarządu są wręcz żenujące. Udział w takim turnieju byłby bardzo przydatny dla młodych piłkarzy. Wyrwaliby się z szarej rzeczywistości, zobaczyliby, na jakim poziomie są ich rówieśnicy z Hiszpanii lub Anglii, lecz przede wszystkim posmakowaliby jak wygląda międzynarodowy turniej na wysokim poziomie. Podczas takiego wydarzenia jest także wielu skautów, którzy szukają młodych zdolnych piłkarzy. Gdy zawodnik np. z Polski zostanie zauważony, to nie tylko on będzie miał z tego korzyści, lecz także macierzysty klub.

Gdy inne rozwinięte państwa korzystają w 100% z opcji, jakie daje Europejskie organizacje, to zarządy Polskich klubów wolą nie angażować się i zostać w swoim zaściankowym świecie, gdzie wszystko jest jasne i nie trzeba się w nim angażować. Kiedy działacze przestaną myśleć o sobie i czasami zastanowią się nad losem piłkarzy? Do tego jeszcze daleka droga, lecz mam nadzieje, że zdąży to się zmienić jeszcze w moim życiu. 

MF


niedziela, 1 kwietnia 2012

Świetna inicjatywa Białej Gwiazdy

fot. Maks Michalczak źródło: wisła.krakow.pl




Polskie media przeważnie są negatywnie nastawione do wszelkich klubów piłkarskich. Rzadko można usłyszeć cokolwiek miłego na temat Wisły, Legii czy Lecha. Tym bardziej trzeba wspierać drużyny futbolowe przy tak pięknych inicjatywach jak ta Białej Gwiazdy z ostatniego meczu z Legią.

W związku ze współpracą klubu z Krakowa piłkarzy obu drużyn na boisko wyprowadziły dzieci ze Stowarzyszenia Rodziców i Przyjaciół Dzieci Niewidomych i słabowidzących "Nadzieja". Dzięki temu chociaż na chwilę wychowankowie tej instytucji mogli poczuć się jakby sami byli gwiazdami futbolu, sportu których wiele słyszały, a same często nie mogły zagrać. W akcję poniekąd włączył się CANAL+, który całe to wydarzenie nagrał, a następnie pokazał w swoim programie Liga+. Początkowo, gdy usłyszałem o tej akcji to zastanawiałem się czy to dobry pomysł. Czy dzieciaki się nie przestraszą, czy będą w ogóle zadowolone z tej całej "zabawy", kiedy będą musiały wyjść na środek placu boiska przy tak wielkim hałasie z trybun. Zwłaszcza, że zmysł słuchu jest dla nich czymś najważniejszym, czymś co prowadzi ich przez trudne życie. Po obejrzeniu relacji nie mam jednak najmniejszych wątpliwości, że taka inicjatywa to genialny pomysł. Chociaż dzieci, jak same przyznały przed wydarzeniem, miały wielka tremę i bały się trochę tego wyjścia to potem ich uśmiech i duma na twarzach pokazywały, że to dla nich wielkie wydarzenie.

Na wysokości zadania stanęli też sami zawodnicy, którzy musieli jednak zająć się tymi dziećmi. Zwłaszcza zaimponować mógł Czarek Wilk, który dokładnie objaśniał wszystko niewidomemu dziecku. Dlaczego wychodzą, po co mu proporczyk w ręku, co będzie robił i, co najważniejsze, że będzie go cały czas trzymał za rękę.

Przypomnieć też należy, że to nie pierwszy taki gest ze strony Wisły Kraków dla niewidomych kibiców. Od meczu z Lechem Poznań działa system audiodekstypcji, który polega na opisywaniu przez specjalnie wybranego do tego komentatora wydarzeń na boisku tylko dla tych widzów, by mogli oni sobie chociaż wyobrazić to co się dzieje ba placu boiska.

Sam mecz nie zachwycił i na pewno oba kluby zebrały za niego wiele negatywnych lecz zasłużonych komentarzy. Warto jednak wspominać i o takich pozytywnych aspektach, bo piłka nożna nie kończy się jednak na samym boisku. Czasem daje doskonałe możliwości by dać trochę radości tym, którzy często mają jej za mało.

PILNE! Prezes Lato podał się do dymisji!!


PILNE PILNE PILNE!

„W dniu wczorajszym tj. 31 marca dotychczasowy prezes Grzegorz Lato podał się do dymisji” – poinformowała Agnieszka Olejkowska – rzecznik PZPNu.

Grzegorz Lato - były już - prezes PZPN


Polskie środowisko piłkarskie, jak i my – zwykli kibice – przyjmujemy tą wiadomość z wielką radością. Grzegorz Lato – mimo, że był niesamowitym piłkarzem – przez swoją prezesurę zostanie zapamiętany jako krętacz i aferzysta. Zapowiedzi o rewolucji w PZPNie po rezygnacji Michała Listkiewicza zostały tylko zapowiedziami…

Gwoździem do trumny Laty okazała się sprawa z rozegraniem meczu finałowego Pucharu Polski. Widocznie nie wytrzymał on presji ciążącej na jego osobie – wiadomo, że po ostatniej aferze taśmowej miała rozstrzygnąć się sprawa nowych wyborów w PZPN, jednak do tego nie doszło. Delegaci prawdopodobnie już wtedy mieli nieoficjalne informacje o dymisji prezesa Laty.

Nasuwa się więc szybko pytanie – co teraz? Cóż – tego nikt nie wie. Odpowiednim kandydatem na prezesa związku byłby Zbigniew Boniek, jednak nie wiadomo czy podejmie się tej misji. Bardzo możliwe, że o fotel prezesa ubiegał się będzie prezes Podkarpackiego ZPNu – Kazimierz Greń – główny opozycjonista wobec Laty.

Wiadomo, że nowy prezes musi sprostać wielu – ciężkim – próbom. Najcięższa z nich – Euro 2012, już za dwa miesiące. Ważne jest również, aby nowy sternik związku odbudował zaufanie społeczne do tej instytucji oraz swoim postępowaniem dawał przykład innym działaczom. 

MaL

sobota, 31 marca 2012

Premier League czy La Liga ?

Która liga jest lepsza ?




Przyjęło się, że w Hiszpanii rządzi FC Barcelona oraz Real Madryt, a sama liga BBVA jest nudna jak flaki z olejem. Z pierwszą częścią zdania zgadzam się w 100%, lecz drugą część jest nieprawdą, ponieważ różnice punktowe od miejsca trzeciego w dół są bardzo niewielkie, a walka pomiędzy drużynami jest bardzo zacięta do samego końca, zresztą podobnie jak w Anglii.

Większość kibiców uważa, że najlepszą ligą na świecie jest Premier League, ze względu na wysoki, wyrównany poziom klubów(i tak nikt nie przebije Polskiej Ekstraklasy pod względem wyrównania:P), waleczność w każdym meczu do ostatniej sekundy oraz wysokie umiejętności poszczególnych piłkarzy, którzy są ozdobą ligi. Jednak ja dostrzegam niektóre aspekty, które występują również w Hiszpanii. 

Na początku każdego sezonu w Anglii o mistrzostwo walczy „wielka czwórka” + ostatnio dołączył Manchester City dzięki petrodolarom. Oczywiście te drużyny osiągają wysokie miejsca w lidze, jednak na przestrzeni kilku ostatnich lat dostrzegam jedną prawidłowość: Grają wszyscy, a i tak wygrywa Manchester United lub Chelsea Londyn. W tym sezonie Premier League wygląda niemal identycznie jak liga BBVA. Obie drużyny z Manchesteru odjechały reszcie stawki na kilkanaście punktów i te ekipy rozstrzygną między sobą, kto zostanie mistrzem Anglii. Nie przypomina wam to czegoś z La Liga?  

W Anglii faworyci do mistrzostwa mogą stracić punkty w lidze z każdym, nawet z spadkowiczem. Zastanówmy się czy w Hiszpanii jest podobnie. Ostatni remis Realu z Villareal czy porażka Barcelony z Osasuna Pampeluna. W Anglii mamy taka samą sytuację. Potwierdza to fakt z ostatniej kolejki, gdzie Manchester City zremisował z Sunderland 3 : 3, tracąc bezcenne punkty w walce o mistrzostwo.

Przez Dumę Katalonii oraz Królewskich inne kluby w Hiszpanii zostały zepchnięte na dalszy plan, a co za tym idzie uznane za słabsze. Zupełnie inaczej jest w Anglii, gdyż drużyny "słabsze" wypracowały sobie większą markę niż klub Hiszpańskie. Inną kwestią są także budżety klubów z wysp i Hiszpanii, jednak stwierdzenie, że drużyny z półwyspu Iberyjskiego( oprócz Realu i Barcy) są słabsze od Angielskich jest fikcją. Dla udowodnienia mojej tezy porównajmy osiągnięcia drużyn Angielskich i Hiszpańskich, (wyłączając Chelsea, Manchester United, Real Madryt oraz FC Barcelonę) na przestrzeni ostatnich kilku lat w Europejskich Pucharach. W Champions League, oprócz wymienionych wyżej potentatów, zazwyczaj mamy dwa zespoły Angielskie i dwa Hiszpańskie, a co najmniej jeden z nich zawsze awansuje do 1/8 rozgrywek. Podobnie jest w Lidze Europy, gdzie do rozgrywek średnio kwalifikują się 3 drużyny z obu krajów. W tych rozgrywkach nieco lepsze są kluby reprezentujące Hiszpanię. Częściej awansują do ćwierćfinałów czy półfinałów  Do bezpośredniego starcia między przedstawicielami obu krajów doszło w maju 2010r, gdy Atletico Madryt pokonało w finale Fulham 2:1. Wyniki owszem odgrywają dużą rolę, ale brak wyspiarzy oraz piłkarzy z płw. Iberyjskiego nie były by tak spektakularne.

Spór o to, która liga jest lepsza trwa i będzie trwał pomiędzy kibicami i dziennikarzami jeszcze przez dziesiątki a może i setki lat, a jego rozstrzygnięcie jest nierealne. Każda z tych lig rządzi się swoimi prawami i ma szczególne cechy charakterystyczne. W Anglii stawia się na siłę i nieustępliwość, natomiast w Hiszpanii na technikę, posiadanie piłki oraz szybkość. Według mnie obie ligi prezentują bardzo zbliżony, wysoki poziom i pretendują do miana najlepszej na świecie.

Która liga jest lepsza? Zapraszam do dyskusji ;D
 MF

niedziela, 25 marca 2012

Quo vadis Arsenal

foto: uefa.com

Jak gra aktualnie Arsenal? Przymiotników, którymi można to opisać często brakuje. Piłkarze Arsene'a Wengera wygrali sześć ostatnich spotkań, pięć ligowych i jedno w Lidze Mistrzów. W każdym z nich Kanonierzy przeważali i zasłużenie zdobywali trzy punkty. To sprawiło, że obecnie w tabeli są już na trzecim miejscu. Zastanawiam się jednak czy to dobre dla klubu z Londynu?

Od kilku sezonów kibice Kanonierów są głodni sukcesów. W obecnym także nie mogą liczyć na żadne trofeum. Zespół Wengera odpadł już i z Ligi Mistrzów jak i z dwóch pucharów krajowych. W lidze po fatalnym początku zaprzepaścił szanse na tytuł, który tak obiecywał Arsene przed sezonem. Wydawało się, że ten sezon będzie wielkim pasmem porażek, a tu przy sporej dozie szczęścia w postaci fatalnej dyspozycji rywali Arsenal rozpoczął serię zwycięstw i zaczął piąć się w górę tabeli. Aktualnie jest tuż za dwójką liderów z Manchesteru. Problem z tym klubem jest taki, ze zaczęli dobrze grać w momencie kiedy liga jest pozamiata. Na pewno kibiców cieszy fakt, że najprawdopodobniej Liga Mistrzów znów zagości na Emirates Stadium. Nie mogą jednak zapomnieć, że aspiracje klubu są dużo wyższe. Drużyna z Londynu co roku jest wskazywana jako ta która ma walczyć o wygraną. Obiecuje to zresztą sam Wenger, podgrzewając atmosferę. Potem jednak rozgrywki ligowe weryfikują umiejętności zawodników i okazuje się, ze znów trzeba ratować sezon. Teraz Arsenal gra świetnie i już pojawiły się głosy, ze ta drużyna, gdyby nie fatalny początek mogłaby walczyć o mistrzostwo. Otóż jest to totalna FIKCJA. Ekipa z Emirates jest ZA SŁABA by walczyć o najwyższe laury. Głównym problemem jest brak klasowych liderów na których można by oprzeć grę. Tam nie ma ludzi, którzy są przyzwyczajeni do wygranych. Albo są oni za młodzi i dopiero utalentowani albo za starzy i jeszcze nie wykupieni przez inne zespoły. Odpowiedzialny za taką sytuację jest Arsene Wenger ale nie tylko go trzeba winić za taką sytuację. Nie wierzę w to, że tylko on decyduje tam o wszystkim co się dzieje w klubie. Przecież od tego jest też cały zarząd, który dokładnie widzi co na rynku transferowym wyrabia Francuz. Wystarczyłoby powiedzieć: "Chcemy walki o mistrzostwo! Tylko to się liczy". Wtedy jestem pewny, że nie wydarzyłoby się to co podczas ostatniego letniego okna transferowego kiedy klub niby walczący o mistrzostwo ZARABIA prawie 14 milionów euro. I to w momencie kiedy City na transfery wydaje o 65 milionów więcej niż zarabia, United ponad 40 mionów, a Chelsea ponad 70 mionów. Przecież to jest ewenement na skalę światową, by przy takiej sytuacji oszukiwać kibiców, że możemy walczyć o najwyższe laury. Arsene Wenger to świetny trener, potrafiący jak nikt zająć się młodym piłkarzem. Tym bardziej szkoda, kiedy klub mający takiego niesamowitego managera tak niszczy swój potencjał w imię finansów? Byłoby to totalnie nieodpowiedzialne, bo jedynie łut szczęścia i spory kryzys wśród takich rywali jak Chelsea, Liverpool czy Tottenham sprawia, ze Arsenal wciąż może liczyć na europejskie pieniądze z Champions League. Jeżeli nie wykorzysta ich mądrze i w przyszłym oknie transferowym znów zabraknie inwestycji finansowych we wzmocnienia to jestem w stanie postawić sam spore pieniądze, że w kolejnym roku pozostanie już jedynie walka w ramach Ligi Europy i to już nie z Francuzem na ławce trenerskiej.

Zachwycajmy się więc grą Arsenalu, bo aktualnie prezentują oni najładniejsza piłkę w Anglii ale nie zapominajmy o tym, że to kolejny sezon bez tryumfu. Nie dajmy się zwieść słowom, że to spowodowane jest przypadkiem czy złym przygotowaniem fizycznym. Po prostu Arsenal bez transferów jest za słaby na mistrzostwo.

PW

środa, 21 marca 2012

Puchary - ach te puchary…


Niedługo zakończy się ćwierćfinałowa faza Pucharu Polski (popularnie zwanego „Pucharem Tysiąca Drużyn”). Do medalowej strefy awansowały już drużyny Wisły Kraków i Legii Warszawa pokonując odpowiednio Lech Poznań i Gryf Wejherowo. Walkę o awans zakończą dziś: Śląsk Wrocław, Arka Gdynia, Ruch Chorzów i Ruch Zdzieszowice. 



Tyle słowem wstępu. Do rzeczy – oglądając tydzień temu spotkanie Gryfa z Legią naszła mnie pewna refleksja. Parę lat temu (niestety, nie jestem w stanie dokładnie określić, kiedy) rozgorzała dyskusja nad sensem rozgrywania turnieju o Puchar Polski. Mówiło się o tym, że jest to Puchar mało prestiżowy, nie ma w nim drogocennych nagród a dla drużyn z krajowego topu, walka o miejsce w Pucharze UEFA (teraz Lidze Europejskiej) – które i tak prawdopodobnie wywalczą w rozgrywkach ligowych – jest średnią zachętą do walki na dwóch (a nieraz nawet trzech – europejskie puchary) frontach. Co więcej – dyskusja ta często jest poruszana w większości krajów zrzeszonych w Europejskiej Unii Piłkarskiej (może poza Anglią gdzie FA Cup ma ogromny prestiż – często porównywany do Ligi Mistrzów i zdobycia Premier League). Jednak, czy argumenty przedstawione przez przeciwników, aby na pewno są bardziej przemawiające do kibica niż te, które za rozgrywkami Pucharowymi?

Znowu odniosę się do meczu Gryf – Legia. To właśnie rozgrywki o Puchar Polski dały możliwość małemu klubowi znad wybrzeża wybicia się z szarzyzny III ligowych zmagań, którymi interesują się tylko lokalni kibice. Piłkarze Gryfa mogli zaprezentować się całej piłkarskiej Polsce, wszystkim managerom, trenerom, prezesom itd. itp. – czyli innymi słowy całej śmietance polskiego, futbolowego towarzystwa. Czy byłoby to możliwe bez rozgrywek o krajowy Puchar?
Dzięki dzielnej postawie w meczach o „Puchar Tysiąca Drużyn”, kibice prowincjonalnego (przepraszam kibiców, jeżeli to czytają – nie jest to obelga) Gryfa mogli na własnym stadionie oglądać gwiazdy Korony Kielce, Górnika Zabrze czy ostatnio warszawskiej Legii. Czy byłoby to możliwe bez rozgrywek o Puchar Polski?
Przykład Gryfa nie jest odosobnionym przypadkiem. Nie tak dawno emocjonowaliśmy się bojami II- ligowej teraz Bytovii Bytów z mistrzem Polski – Wisłą Kraków. Wiele jest drużyn, które swoje zaangażowanie i ogrom wykonanej pracy prezentują w rozgrywkach pucharowych.

Sądzę, że rozgrywki o krajowe Puchary są bardzo potrzebne i PZPN powinien zainwestować fundusze (te nasze marzenia….) w rozwój i promocję tych rozgrywek. Przypomnijmy, że to jedna z najstarszych imprez piłkarskich w Polsce! Właśnie rozgrywki o Puchar Polski dają szansę młodym piłkarzom, z małych klubów pokazać się piłkarskiemu światu, a piłkarzom z samego szczytu trochę ochłonąć i przestać patrzeć na cały świat z góry – bo czy przed sezonem piłkarze Legii spodziewali się, że mały Gryf sprawi im ogromne problemy i – mimo ich awansu – dzielnie będzie się stawiał, remisując na Łazienkowskiej 1:1? :)


MaL




poniedziałek, 19 marca 2012

Nie karzmy poszkodowanych


foto: interia.pl


Podczas jednego z wczorajszych meczów (nie ważne jakiego, bo takie sytuacje mają sytuację w każdym) doszło do dość kuriozalnej akcji. Jeden z zawodników atakujących walcząc o piłkę dość solidnie poturbował defensora drużyny przeciwnej. Było to na tyle poważne, ze zawodnik po starciu leżał na murawie przez dłuższa chwilę, co zmusiło sędziego do przerwania gry i wezwania służb medycznych. Po opatrzeniu zawodnika nakazem odgórnym jest by opuścił on plac gry. Jako, że był to obrońca drużyno było zmuszona grą przez chwilę trójką defensorów. I wtedy napastnik, który przed chwilą dość brutalnie potraktował rywala pomknął lewą flanką korzystając z nieobecności jednego zawodnika. Szczęście w nieszczęściu, że nie udało mu się wykorzystać tej akcji i strzelić gola, bo poszkodowani mogliby czuć się bardzo poszkodowani. Zawodnik atakuje rywala dość brutalnie i z tego korzysta, ponieważ rywal musi opuścić plac boiska? Czy nie brzmi to absurdalnie? Dlaczego cierpieć chwilowe osłabienie mają nie ci którzy powinni? Zwłaszcza, że taka nagła strata zawodnika, tym bardziej obrońcy wprowadza sporo zamieszania. Mimo, ze wiele drużyn ma opracowane schematy przedstawiające kto ma kogo zastąpić w razie chwilowej kontuzji, to jednak sam fakt, że musza oni grać w osłabieniu nie z własnej winy jest dość nielogiczny. 

Dlatego mój pomysł jest prosty. W momencie kiedy sędzia stwierdza, ze zawodnik musi zejść z boiska przez groźny  tak ze strony innego gracza, niech ten drugi też zejdzie z placu gry. Proste i chyba sprawiedliwe rozwiązanie, nie wymagające żadnego przystosowania systemu. Wiem, ze taki pomysł był już częściowo poruszany w ostatnim czasie i jednym z głównych argumentów przeciw był fakt, ze w momencie gdy taki zawodnik zejdzie z boiska mięśnie mogą mu ostygnąć i po powrocie będzie bardziej narażony na kontuzję. Dla mnie jest to zupełnie absurdalne z prostej przyczyny: kto kazałby mu stać w miejscu poza boczną linią boiska? Niech sobie truchta, skacze, rozciąga się i nie ma żadnego problemu. W czasie normalnej gry także kilka razy zdarza się, że zawodnik wręcz staje w miejscu przez minutę czy dwie w totalnym bezruchu. Zresztą co ma powiedzieć w tym samym momencie ten opatrywany przez medyków? On jest tym bardziej narażony na uraz, ponieważ nie dość, że dopiero co został mocno uderzony przez rywala to jeszcze pozostaje w bezruchu poza boczną linią boiska. 

Wielu ludzi powie. To jest tak nieważny i marginalny element futbolowego meczu, że nie warto się nim zajmować. Skupmy się teraz na błędach sędziowskich, bo one są wielka plagą. Trudno się z tym nie zgodzić ale jednak takie małe szczegóły także mogą zaważyć na wyniku spotkania, podobnie jak niezauważony spalony czy nieuznany prawidłowy gol. Kiedy będzie to mecz o pietruszkę to nikt na to nie zwróci wielkiej uwagi ale wyobraźmy sobie, że w meczu o awans do ćwierćfinału Polska przegrywa z Czechami 1:0 po golu Tomasa Rosickiego, niedopilnowanego przez Łukasza Piszczka. Niedopilnowanego, ponieważ zawodnik Borussi leżał w tym momencie poza linią boiska. Leżał tam, ponieważ minutę wcześniej w starciu z pomocnikiem Arsenalu został brutalnie potraktowany. Wtedy myślę, ze mój pomysł znalazłby wielu zwolenników. No ale oby nas to nie spotkało. Już odpukałem w niemalowane...


PW

niedziela, 18 marca 2012

Może pobawimy się we wróżkę?





Po długich miesiącach oczekiwania Champions League wkracza w swoją najbardziej emocjonującą fazę. Losowanie, które wyłoniło pary meczów ćwierćfinałowych może przynieść fanom pasjonujących meczy dosyć duże rozczarowanie.
Nie chcę powiedzieć, że mecz ``czarnego konia``, którym jest Apoel z niesamowicie utytułowanym i mocnym Realem nie będzie spektaklem godnym obejrzenia, ale jednak rozum kibica już podświadomie zadecydował kto przejdzie. Zakładam, że pierwszy mecz Real potraktuje jak spacerek, bo przecież to ``tylko`` jakaś drużyna z Cypru. Takie podejście może zgubić ``Królewskich``, ponieważ nie chce mi się wierzyć w to aby Apoel podszedł do obu meczy w sposób lekceważący. Jestem pewien, że już od pierwszych minut tej batalii rzucą się do gardeł podopiecznych Mourinho. Chciałbym jednak aby pierwsze spotkanie na Cyprze oraz drugie w Hiszpanii było pełne niespodzianek. Może konkurs rzutów karnych po zaciętym dwumeczu?

Pierwszy mecz: 2:3 dla Realu
Drugi mecz: 2:1 dla Realu


Kolejne spotkanie (jak prawie wszystkie w ćwierćfinałach) to spotkanie Dawida z Goliatem.  Słabiutko spisująca się w Ligue 1 drużyna Olimpique Marsylia ma raczej marne szanse na wyjście z twarzą ze starcia z czołgiem Bundesligii jakim jest Bayern Monachium. Wszyscy wiemy, że francuska drużyna wyeliminowała bardzo silny europejski zespół, którym jest Inter. Fani Serie A jednak doskonale wiedzą, że w tym sezonie drużyna z Mediolanu sobie zwyczajnie nie radzi, więc pokonanie jej w Champions League to nie jest żadne szaleństwo. Natomiast drużyna z Bawarii po zmasakrowaniu FC Basel  7:0 ma raczej jasno określony cel  i widać po niej, że morale oraz forma będzie po jej stronie w starciu z Olimpique Marsylia.

Pierwszy mecz: 1:3 dla Bayernu
Drugi mecz: 2:2


Starcie pomiędzy Benifcą Lizbona, a Chelsea zapowiada się jako drugi pod względem ciekawości ćwierćfinał. Portugalski klub zajmuje drugie miejsce w lidze tracąc  1 punkt do lidera, a Londyńczycy są dopiero na 5 miejscu w Premier League. Takie wyniki obu drużyn pozwalają stwierdzić, że Benfica może się wypalić, ponieważ walczy o mistrzostwo kraju jak i o dobry wyniki w Lidze Mistrzów. Natomiast Chelsea może całkowicie skupić się na walce o półfinał ChL, ponieważ mistrzostwa kraju raczej już nie zdobędą.

Pierwszy mecz: 1:1
Drugi mecz: 3:1 dla Chelsea


Ostatni i zapowiadający się na najbardziej emocjonujący mecz tych ćwierćfinałów to walka pomiędzy AC Milanem, a FC Barceloną. Ten mecz jest jedną wielką niewiadomą i wróżenie jego wyniku mija się z celem, ponieważ tutaj może zdarzyć się wszystko. Obie drużyny spotkały się już w rozgrywkach grupowych tej edycji Ligii Mistrzów. Jednak nie można powiedzieć, że ich rywalizacja była pasjonująca. Teraz to musi się zmienić, ponieważ walka będzie toczyć się o bardzo wysokie miejsce w Europie.

Pierwszy mecz: 2:2
Drugi mecz: 2:2

Wszystko rozstrzygnie się w dogrywce lub karnych ;)


Każde spotkanie tej fazy przyniesie nam emocje. Nie ukrywajmy jednak, że każdy z nas w każdym meczu ma już obranego faworyta, a tak naprawdę tylko jeden z nich jest niewiadomą. Obym się mylił :)

FilSob

sobota, 17 marca 2012

Krótko i na temat– po co są petardy?



W dzisiejszych derbach Warszawy padł wynik 0-0 a sam mecz nie był ciekawy (z pewnością brawa należą się Polonii, która grając w 10 wywalczyła remis na trudnym terenie największego rywala, choć Legia również swoje okazje miała). Nie mecz – jednak – przykuł moją uwagę najbardziej. 


Chyba wszyscy wiemy, czym są petardy, do czego służą i kiedy ich używamy. Osobiście pamiętam, że najczęściej używane są w Sylwestra  - cóż.. jeden z kibiców Legii uznał, że jest to narzędzie służące do zadawania krzywdy swojemu rywalowi, w czasie święta, jakim jest mecz piłkarski. Tomasz Brzyski - zawodnik Polonii Warszawa - w czasie wykonywania rzutu rożnego, w drugiej połowie został ogłuszony petardą. 


Szkoda, że niektórzy kibice (powtarzam NIEKTÓRZY – bo zdecydowana większość fanów w Polsce – wbrew tego, co piszą niektóre media są świetni i tworzą niesamowitą atmosferę) nie rozumieją, że działają na niekorzyść całej grupy i kompromitują wszystkich. Czy zachowanie „kibica” Legii było mądre? A czym zawinił mu Tomasz Brzyski? Czy Poloniści rzucali w Rafała Wolskiego albo Daniela Ljuboję petardami czy kartonami przygotowanymi do zaprezentowania efektownej oprawy?
Wiadomo – Legia Polonii lubić nie będzie i vice versa – świetnie to rozumiem. Jednak takie zachowania można uznać za zwykłą głupotę, a na pewno ta nienawiść klubowa nie jest powodem do rzucania petardą w zawodnika rywali. Zastanawia mnie również, jak ochrona nie znalazła i nie zabrała temu jegomościowi petardy (pytanie – po co petardy na stadionach? Race – rozumiem, upiększają widowisko – i to popieram, jednak petarda? Żeby było głośniej?).



Niestety, tak idiotyczne zachowania na stadionach się zdarzają i rzutują na całą – fantastyczną – subkulturę kibiców. W 1998 roku w czasie meczu Wisła – Parma nożem ugodzony został popularny Dino Baggio – efekt? Polskie kluby na pewien okres zostały wykluczone z europejskich pucharów. Szybko nasuwa się, więc pytanie - jakie represje powinna stosować Ekstraklasa S.A aby tacy idioci omijali stadiony szerokim łukiem?

MaL


środa, 14 marca 2012

Szaleństwa Grzesia!



Absurdy w Polskim Związki Piłki Nożnej nie znają granic.

Dziś pan Grzegorz Lato wydał specjalne oświadczenie do mediów dotyczące artykułu z Super Expressu, w którym jest on oskarżany o przyjęcie łapówki. Jak uważa prezes PZPN nie przyjął on od pana Grzegorza Kulikowskiego koperty. Chociaż sama ona do niego dotarła, tylko, że nie do samej rączki a jedynie na biurko. Grzesiu znany ze swojej wielkiej empatii postanowił się tą kopertą zaopiekować, chociaż nadal jej nie przyjmować. Żeby zawartość była bezpieczna schował ją do... sejfu PZPN. Czy to nie jest już szczyt chamstwa i grubiaństwa? Próbować wmówić kibicom taki absurd. 

Spróbujmy sobie to wyobrazić. Do prezesa polskiego związku przychodzi pan Kulikowski i proponuję łapówkę w postaci koperty z pieniędzmi. Lato rzecz jasna odmawia, jednak interesant nalega i zostawia kopertę. Każdy normalny człowiek, albo odesłałby te pieniądze albo kazał od razu zabrać. Powinien też pójść na policję by zgłosić próbę wręczenia korzyści majątkowej. Ale pan prezes nie biorąc oczywiście koperty do ręki przenosi (np. za pomocą telekinezy) do sejfu? W imię czego?

Przecież to powinien być gwóźdź do trumny dla pana Grzegorza Laty. Miejmy nadzieję, że nagrania, które pan Kulikowski przekazał prokuraturze sprawią, że prezes długo na stanowisku się nie utrzyma. Problem jednak co dalej, ponieważ ta sprawa potwierdza jak wielka jest patologia w naszej piłce nożnej. Jeżeli wszystko zakończy się zastąpieniem jednego "betona" drugim to nie ma to większego sensu. Może po EURO 2012 warto by Ministerstwo Sportu razem z prokuraturą spróbowały, na tyle na ile to możliwe rozbić ten gang, który działa w tym momencie jak państwo w państwie. Wiadomym jest, że UEFA będzie przeciwko temu pomysłowi ale albo to trzeba będzie zrobić szybko i tuż po np. zatrzymaniu przez policję Lato, jeżeli oskarżenia się potwierdzą, albo uznać, że zawieszenie klubów i reprezentacji na rok czy dwa to cena którą można zapłacić za uporządkowanie tej istnej stajni Augiasza. 

A o tym, że wiele można zdziałać na plus pokazuje Wrocław, który potrafił zaprosić Brazylię i USA lub Japonię na swój nowy stadion oraz zorganizować turniej z udziałem Borussii Dortmund  i Shakhtara . Tuż po tym jak PZPN miał wiele problemów ze znalezieniem reprezentacji solidnych sparingpartnerów.

PW


Uważasz wpis za interesujący? Zamieść go na facebooku i pokaż innym znajomym.

wtorek, 13 marca 2012

Typujemy razem Ligę Mistrzów cz.2


W zeszłym tygodniu poznaliśmy pierwszych ćwierćfinalistów tegorocznej Ligi Mistrzów. Niespodziankę sprawił APOEL pokonując w rzutach karnych Olympique Lyon. Bliski sensacji był Arsenal, któremu zabrakło tylko jednej bramki do odrobienia strat z Mediolanu. W spotkaniu na Camp Nou grała tylko Barcelona, a goście z Niemiec przyglądali się Messi’emu, który zaaplikował im aż pięć bramek. W Lizbonie zdarzyło się to czego wszyscy się spodziewali. Benfica bez większych problemów ograła Zenit St. Petersburg. Te spotkania przeszły już do historii, a my przygotujmy się na piłkarską ucztę, która odbędzie się dzisiejszego i jutrzejszego wieczoru. Kelnerami będą takie gwiazdy jak Mario Gomez, Juan Mata, Diego Forlan, oraz wielu innych. Podawać nam będą najwykwintniejsze dania footballu.



Moje zeszłotygodniowe typy sprawdziły się w 100% (dlaczego nie obstawiłem 2 zł u bukmachera?) dlatego także dziś pokuszę się o  wytypowanie zwycięzców dwumeczu 1/8 Champions League.  

Bayern Monachium vs FC Basel 

Pierwszy mecz tych zespołów był niewątpliwie jednym z najciekawszych w 1/8 Ligi Mistrzów. Skazywani na porażkę gracze FC Bazel udowodnili swoją wartość, sprawiając miła niespodziankę fanom zgromadzonym na stadionie św. Jakuba w Bazylei. Bohaterem tamtego meczu został strzelec jedynej bramki Valentin Stocker. 

Pomimo porażki w pierwszym meczu to Bayern jest faworytem tego dwumeczu. Na Alianz Arena Bawarczycy mogą liczyć na doping niespełna 70 tyś kibiców, który z pewnością pomoże gospodarzom. Ostatni mecz ligowy wygrany przez graczy Bayernu 7:1 świadczy o zwyżce ich formy. 

Piłkarze z Bazylei na pewno nie przestrasza się  Alianz Areny oraz zespołu Juppa Heynckesa. Przecież to właśnie drużyna z Szwajcarii wyeliminowała z Ligi Mistrzów wielki Manchester United i to samo może uczynić z wicemistrzami Niemiec.  

Atrakcyjność :9/10                                         Mój typ:FC Basel

Inter Mediolan vs Olipmique Marsylia

Dwa tygodnie temu oglądając to spotkanie zastanawiałem się czy przypadkiem włączyłem jakiś mecz z Polskie Ekstraklasy.  Złudzeń pozbawiły mnie realizator, który przybliżał twarze „zmęczonych” piłkarzy. Ja osobiście zawiodłem się tym co pokazały obie drużyny, jednak moje zdumienie nie było uzasadnione. 

Ten sezon dla Interu jest jednym z najsłabszych na przestrzeni ostatnich kilku lat. Obecnie gracze z Mediolanu zajmują dopiero siódmą lokatę i będzie im bardzo ciężko wywalczyć pozycje która zagwarantuje im grę w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. 

Nie tylko Inter ma fatalny sezon. Drużyna z Marsylii w rodzimej lidze plasuje się dopiero na ósmej pozycji. Z kryzysu Marsylczyków ma wyciągnąć awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów ale czy tak się stanie dowiemy się już za kilka godzin. 

Obie ekipy mają potencjał na stworzenie wielkiego widowiska. Mam nadzieje, że będzie to zupełnie inny mecz niż dwa tygodnie temu i będziemy mogli obejrzeć ciekawe spotkanie. 

Atrakcyjność: 7/10                                         Mój typ: Inter Mediolan

Chelsea vs Napoli 

Drużyny z Anglii spisują się bardzo słabo w tegorocznej Chamipons League. W fazie grupowej odpadły Manchester United oraz Manchester City. Kanonierzy zostali wyeliminowani przez A.C. Milan. Jedyną nadzieją Anglików jest Londyńska Chelsea. The Blues muszą zagrać zdecydowanie lepiej aby odrobić dwubramkową stratę. Jednak czy jest to możliwe przy tak dysponowanym Napoli?  
Włosi w lidze zajmują czwartą pozycję, lecz w Lidze Mistrzów grają fenomenalnie. W fazie grupowej byli lepsi od Villareal oraz Manchesteru City. Wygrana 3:1 znacznie przybliżyła ich do awansu, lecz jeszcze nie zapewnia im awansu. 

Na Stamford Bridge zapowiada się niezwykły spektakl. Lavezzi, Cavani i Hamsik obecnie są w bardzo dobrej formie i to właśnie oni mogą przypieczętować awans Napoli. Jednak w Londynie gra się niezwykle ciężko, a Chelsea na własnym stadionie gra o wiele lepiej niż na wyjazdach. 

Po obu drużynach możemy spodziewać się wszystkiego, jednak jednego jesteśmy pewni, będzie to  wspaniałe widowisko. 

Atrakcyjność: 10/10                                      Mój typ: Napoli

Real vs CSKA 
Za postawioną złotówkę na wygraną CSKA możemy zarobić aż 12 zł, lecz czy jest to możliwe? Nie takie cuda w footballu widziałem i z pewnością CSKA może wygrać z „Królewskimi”. Warunki są dwa: Piłkarze z Moskwy się mogą się przestraszyć drużyny Jose Mourinho i zagrać tak jak Betis Sewilla w ostatnim spotkaniu ligowym przeciwko Realowi. 

Ekipa z stolicy z Hiszpanii powinna wywieźć zdecydowanie lepszy rezultat z Moskwy . Blancos w pierwszym spotkaniu przeważali prawie przez całe spotkanie ale jak mówi słynna reklama „prawie robi wielką różnicę” Gospodarze widząc nieskuteczność gości zaatakowali w końcówce i to się opłaciło. W 92 min Wernbloom przedłużył marzenia CSKA  na awans do ćwierćfinału. 

W poprzednim sezonie Mou zdjął klątwę Lyonu, jednak teraz to gracze z Moskwy mogą nałożyć nowy czar, czar  CSKA Moskwa.  

Atrakcyjność: 6/10                                         Mój typ:  CSKA

 Mecze rewanżowe 1/8 Ligi Mistrzów w tym tygodniu mogą być pełne niespodzianek. Wyobraźmy sobie odpadnięcie Bayernu, Interu, Realu. Koniec świata? Nie to tylko Champion League, to tylko piłka, a w niej może zdarzyć się wszystko i za to ją kochamy.

MF

poniedziałek, 12 marca 2012

Szybko i na temat - sędziowie sędziami, ale gra toczy się dalej...



Ostatni mecz Realu Madryt z Betisem Sevilla wzbudził ogromne kontrowersje. Nie wchodząc w wojnę między kibicami Realu a Barcelony (wojnę, która osiągnęła aktualnie najwyższy stan wzburzenia), trzeba jasno stwierdzić, że człowiek sędziujący spotkanie Realu z Betisem nie był do tego meczu odpowiednio przygotowany – popełniając błędy w jedną i drugą stronę (ręka przy bramce Betisu, spalone przy bramkach, ręka Alonso czy – ta najbardziej kontrowersyjna – ręka Ramosa). Oczywiście – błędy się zdarzają, ale niestety w ostatnich meczach na najwyższym poziomie (w rozgrywkach Premier League, Primera Division, Serie A i Ligue 1 i Bundesliga) mają miejsce zbyt często. Trzeba zadać pytanie – z czego to wynika? Owszem, dla kibiców Realu jasne jest, że sędziowie sprzyjają Barcelonie i odwrotnie (kibice Barcelony uważają, że sędziowie są „biali”), kibice City uważają, że Manchester United zdobywa każde trofeum dzięki krytyce Sir Alexa Fergusona a fani „Czerwonych Diabłów” sądzą, że szejkowie przekupili grono sędziów – to oczywiście normalne. Jednak prawdziwym powodem ostatnich (częstych) pomyłek sędziowskich jest… sposób gry! W dzisiejszych czasach piłka jest grą bardzo szybkich kombinacji, dokładnych – co do milimetra podań – oraz bardzo mocnych i dokładnych uderzeń. Do tego dochodzi – kosmiczny wręcz – sprzęt, i niesamowicie aerodynamiczne piłki. Bardzo łatwo jest nie uchwycić w dzisiejszych czasach spalonego, zagrania ręką czy piłki, która wpadła (bądź nie) do bramki. Co więcej? FIFA narzuca sędziom, że gdy nie są pewni swojej decyzji, mają nie używać gwizdka. I na nic zda się wprowadzenie 4, 5 bądź 6ego sędziego. Oko ludzkie nie wszystko uchwyci. 

Milan - Juventus i ogromna pomyłka sędziego.



Pretensji nie możemy kierować do sędziów – powinniśmy je kierować do FIFA i organizacji zajmujących się ustalaniem zasad w czasie meczów. Czy tak trudno byłoby wprowadzić sędziom możliwość korzystania z powtórek (jak to jest w przypadku meczów żużlowych), dokładnego pokazania gdzie wylądowała piłka (system z tenisa), lub chipów i innych czujników które pozwoliłyby na określenie – gol był czy go nie było? Przy milionach wydawanych aktualnie na piłkarzy, taka technologia nie byłaby do wprowadzenia ciężka. Jednak czemu Sepp Blatter jest tak oporny na technologie? Na to pytanie powinien odpowiedzieć sobie każdy sam.

MaL

piątek, 9 marca 2012

Con cantera y aficion




Hiszpan, Brazylijczyk, Irlandczyk, Francuz, Koreańczyk, Walijczyk, Meksykanin i czterech Anglików - taka była wyjściowa jedenastka Manchesteru United we wczorajszym meczu Ligi Europy. Pozbawiona zupełnie wychowanków jest najlepszym ukazaniem drogi którą kroczy większość zespołów Europy. Wczoraj na Old Trafford zespół prowadzony przez Alexa Fergusona musiał uznać jednak wyższość drużyny Athletic Bilbao prowadzonej przez Marcelo Bielsę. 


Hiszpański klub to ewenement na skalę nie tylko europejską ale i światową. Prowadzi, w mojej opinii, najciekawszą politykę transferową na Starym Kontynencie i to ze świetnym skutkiem. W myśl motto:  Con cantera y aficion, na hace falta importacion czyli w tłumaczeniu: z wychowankami i lokalnym wsparciem nie potrzeba obcokrajowców Athletic Bilbao wprowadził zasadę Cantery oznaczającą, że od momentu powstania  zespołu zatrudnia w klubie jedynie piłkarzy z paszportem baskijskim pochodzących z jednej z siedmiu prowincji:  Biscay, Guipuzcoa, Alava, Navarra, Labourd, Soile i region Navarry we Francji. Sukcesy jakie odnosił ten zespół przy tak restrykcyjnej zasadzie są imponujące: 
 - 8x mistrzostwo Hiszpanii
 - 7x wicemistrz Hiszpanii
 - 24x zdobywca Pucharu Hiszpanii
 - 12x finalista Pucharu Hiszpanii
 - 1x Superpuchar Hiszpanii
 - 1x finalista Pucharu UEFA.


To czwarty najbardziej zasłużony klub w Hiszpanii ustępujący miejsca tylko największym tuzom iberyjskiej piłki czyli dwóm zespołom z Madrytu i jednemu z Barcelony. Podobnie jak Duma Katalonii i Real tak samo Athletic gra w Primera Division nieprzerwanie od 1928r. kiedy ta liga powstała. Ten sezon może być natomiast jednym z najlepszych w najnowszej historii. W La Liga zespół jest na czwartym miejscu premiujących do gry w Lidze Mistrzów, w Lidze Europy jest bliski wyeliminowania wielkiego Manchesteru United, a w Copa del Rey już jest w finale z FC Barceloną.


By uzmysłowić jak ciężkie zadanie stoi każdego sezonu przed włodarzami klubu można przytoczyć liczbę mieszkańców Kraju Basków pośród których należy znaleźć piłkarzy mogących grać dla klubu. Ledwo ponad 2 miliony ludzi zamieszkujących te tereny to 4,9% populacji samej Hiszpanii czyli ilość porównywalna do ludności mieszkającej w województwie kujawsko - pomorskim. Samych piłkarzy jest rzecz jasna dużo mniej lecz bardzo ciężko znaleźć dokładną liczbę. Faktem jednak jest, że znalezienie odpowiednich piłkarzy musi w głębokiej mierze opierać się na świetnym szkoleniu młodzieży i tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie, ponieważ dla tego regionu Athletic to dużo więcej niż jedynie sama drużyna piłkarska. Obrazuje to idealnie fakt  niezwykłego przywiązania piłkarzy do klubu. Każdy kto interesuje się hiszpańską piłką nożną pamięta Julena Guerrero, piłkarza o bajecznej technice, uczestnika dwóch Mistrzostw Świata (1994, 1998) i Mistrzostw Europy (1996) który wolał jednak przez całą karierę pozostać w ukochanym klubie z Kraju Basków pomimo wielu propozycji ze strony Realu Madryt czy FC Barcelony. Oczywiście tacy piłkarze są do dziś jak np. Totti w Romie, Giggs w Manchesterze, Xavi w Barcelonie czy do nie dawna jeszcze Maldini w Milanie jednak oni grali w klubach będących w ścisłej europejskiej czołówce, a to niewątpliwie pomaga w decyzji o pozostaniu w zespole. Obecni grajkowie jak Llorente czy Amorebieta też od kilku lat są kuszeni przez większe kluby europejskie, a mimo to wolą pozostać wierne Bilbao i nie zanois się na ich transfer. To samo mówią dwa wielkie diamenty jakie Bielsa ma w swoim składzie. Javi Martinez i Iker Muniain to dwa nazwiska zajmujące ważne pozycje w notatnikach wielu scoutów ze Starego Kontynentu lecz szanse na ich pozyskanie nie są wcale małe. Martinez w ostatnim wywiadzie powtarzał, że chętnie pozostanie w Athleticu na zawsze bo gra w tym klubie jest dla niego spełnieniem marzeń. Jeżeli odejdzie do jakiegokolwiek innego klubu to jedynie do FC Barcelony. Bilbao nie musi też pozbywać się ich na siłę. Klub jest stabilny finansowo co jest rzadkością w Hiszpanii. Stać go na płacenie wysokich pensji swoim zawodnikom co pozwala im się skupić jedynie na kwestiach sportowych. 


Oczywiście tradycja Athleticu podszyta jest w pewnym stopniu nacjonalizmem. Cały Kraj Basków to zresztą miejsce o silnych tendencjach autonomicznych przechodzących wręcz w chęć utworzenia własnego niepodległego państwa. Odbija się to także na piłce nożnej. W ostatnich baskijskich derbach pomiędzy Athleticem, a Realem Sociedad na 22 zawodników którzy wybiegli na boisko, aż siedemnastu z nich było wychowankami któregoś z klubów. Kraj Basków posiada też swoją własną reprezentację, niezrzeszoną oczywiście w ramach FIFA czy UEFA ale budzącą wielkie zainteresowanie w regionie. Oczywiście baskijscy piłkarze występują w kadrze narodowej Hiszpanii lecz równie chętnie grają w swojej własnej kadrze. Historia tego zespołu to jednak materiał już na kolejny wpis


Próbowałem sobie przypomnieć, a później odnaleźć w internecie lecz bezskutecznie. Znacie jakikolwiek inny klub o podobnie ciekawej polityce transferowej?


PW



czwartek, 8 marca 2012

Bramki, ktore zapewniają wieczną pamięć....

globalgolaso.com




„Messi do Guiness’a, „To nie piłkarz  to kosmita”, „Mamma Mia Messi!” takie tytuły królowały dzisiaj w hiszpańskiej prasie. Zupełnie mnie to nie dziwi,  gdyż Argentyńczyk dokonał wczoraj czegoś wielkiego. Jako pierwszy zawodnik w historii Champions League strzelił pięć bramek w jednym spotkaniu. Niezwykły Wyczyn „atomowej pchły” już przeszedł do historii footballu, a on sam  zapisał się w niej złotymi zgłoskami.
Messi jako pierwszy sam zdobył popularną „manite” jednak bliscy osiągnięcia takiego rezultatu byli również inni  wielcy piłkarze współczesnej piłki nożnej.  

Marco van Basten

Kiedy strzelił cztery bramki IFK Goteborg ja miałem niespełna pół roku, więc nie mam prawa pamiętać jak grał słynny Holender. Jego akcje mogę oglądać tylko w archiwalnych materiałach, jednak jedno jest pewne Marco van Basten był piłkarzem wielkim. Przecież nie byle to zostaje  trzykrotnie nagrodzony złotą piłką i prowadzi  swoją reprezentację do Mistrzostwa Europy w 1988r.

W 1992 roku van Basten rozegrał jeden z najlepszych spotkań w swojej karierze strzelając 4 bramki Szwedzkiemu IFK Goteborg. Był to niezwykły wyczyn, gdyż to on jako pierwszy mógł cztery razy świętować zdobycie bramki podczas jednego meczu w Pucharze Mistrzów. 


Szkoda, że był to przedostatni mecz Marco w Lidze Mistrzów. Podczas ligowego spotkania z Anconą Calcio holender doznał kontuzji kostki. Po kilku miesiącach przerwy wrócił do gry i w trykocie A.C Milan zagrał w finale Ligi Mistrzów z Olimpique Marsylia. Uraz którego doznał podczas spotkania ligowego nie pozwolił mu kontynuować piłkarskiej kariery. W 1995 Marco van Basten powiesił buty na kołku, żegnając się z piłką jako zawodnik.

Simone Inzaghi 

Nazwisko Inzaghi przeciętnym kibicom piłki nożnej kojarzy się tylko z słynnym zawodnikiem Milanu Filippo. Mało kto wie, że Filippo miał młodszego brata. Simone nie osiągną tak wiele co jego brat, lecz zdążył zapisać się na kartach historii. Swoje najlepsze spotkanie rozegrał w  14 marca 2000 roku przeciwko Olimpique Marsylia. W  barwach Lazio Rzym strzelił Marsylczykom cztery bramki, a mogło być jeszcze lepiej. Urodzony w Piacenzie nie strzelił karnego oraz  zmarnował dwie bardzo dobre sytuacje do strzelenia bramki. 


W 2005 Simone został wypożyczony do Sampdori Genua, następnie w 2007  wypożyczony został do Atalanty Bergamo by pod koniec kariery wrócić do Lazio i tam w 2010r ją zakończyć.


Dado Prso

W roku 2003 podstawowym napastnikiem AS Monaco był były gracz Realu  Madryt Fernando Morientes. Los spowodował, że Fernando z powodu kontuzji nie mógł zagrać przeciwko Deportivo La Coruna. Wówczas trener klubu z Monako postanowił dać szansę Chorwackiemu napastnikowi Dado Prso. Zbieg okoliczności sprawił, iż w dniu meczu z Hiszpanami Dado obchodził swoje 29 urodziny. W meczu z Deportivo zrobił sobie najwspanialszy prezent urodzinowy . W ciągu 23 minut strzelił cztery bramki, tym samym ustanawiając rekord strzelenia czterech goli w najkrótszym czasie. Warto dodać, że w ówczesnym sezonie AS Monaco dotarło do finału Ligi Mistrzów gdzie przegrało z FC Porto Jose Mourinho.


Po tym sezonie Prso nie przedłużył kontaktu z AS Monaco i za darmo przeszedł do Glasgow Rengers. Na wyspach w pierwszym sezonie strzelił 18 bramek i został jednym z najlepszych strzelców ligi. Dado w sezonie 2006/2007 miał problem z kolanami i w 2007r zdecydowal się na zakończenie kariery.

Ruud van Nistelrooy 

„Maszyna do strzelania bramek” tak mówiono na holendra w latach jego świetności i to całkiem zasłużenie. Swoje najlepsze chwile w karierze spędził w Manchesterze United. W trzech pierwszych sezonach gry strzelił aż 70 bramek dla Czerwonych Diabłów.

W Lidze Mistrzów jest na drugim miejscu w klasyfikacji strzelców wszech czasów. Z dorobkiem 56 goli plasuje się tuż za Raulem Gonzalezem, który w tych elitarnych rozgrywkach strzelił 71 bramek. W sezonie 2003/2004 o skuteczności van Nistelrooya przekonała się Sparta Praga przegrywając na Old Trafford 4:1.  Wszystkie bramki dla Manchesteru United strzelił nie kto inny jak sam Ruud. 

W 2006 roku holender przeszedł do Real Madryt. W 2010 roku został sprzedany do Hamburgera SV. Obecnie jest zawodnikiem Malagi.

Andrij Szewczenko

Stambuł po finale Champion League z 2005 nie kojarzy się najlepiej Andrijowi Szewczence. To właśnie on w pamiętnym finale nie wykorzystał najlepszej sytuacji w dogrywce oraz to on nie strzelił decydującego rzutu karnego.

Los sprawił, że cześć miesięcy później Szewczenko po raz kolejny, wraz z A.C Milanem, zawitał do Stambułu. Tym razem przeciwnikiem Rossoneri nie był Liverpool, lecz dużo słabsze Fenerbahce. To spotkanie Szewczenko może zaliczyć do najlepszych w swojej karierze. Milan wygrał 4:0 a wszystkie bramki zdobył Szewczenko. 



W 2006 odszedł z Milanu do Chelsea za 30 mln funtów. Strzelił bramkę w meczu 1/8 Finału Ligi Mistrzów z FC Porto.W 2008 roku, po bardzo słabym sezonie w zespole The Blues, wrócił do klubu, w którym odnosił największe sukcesy – Milanu. We włoskiej drużynie Szewczenko wystąpił w 18. ligowych meczach w których nie strzelił żadnego gola. Latem 2009 roku powrócił do Chelsea. 29 sierpnia 2009 po 10 latach znów został graczem Dynamo Kijów, podpisując dwuletni kontrakt i gra tam do dzisiaj. 

Wszyscy wyżej wymienieni pilarze swoimi występami zapisali się na kartach historii Ligi Mistrzów. Z ekskluzywnego klubu piłkarzy, którzy strzelili cztery bramki w jednym meczu LM wyłamał się wczorajszego wieczoru Leo Messi. Czy ktokolwiek jest w stanie powtórzyć wyczyn Argentyńczyka? Nigdy nie mów nigdy, gdyż w każdej chwili może objawić się nowy talent i za kilka lat  wyrównać lub poprawić osiągnięcie napastnika Blaugrany.


MF